sobota, 7 stycznia 2017

Pierwsze Koty Robaczywki

Bądźmy szczere;
Polscy pisarze są niedoceniani, chociaż niejednokrotnie mają o wile większy talent od tych wszystkich amerykańskich gwiazdeczek, piszących o idealnych Maryśkach.
Był sobie nudny dzień przed świętami, wiedziałyśmy, że jeśli wtedy nie wypożyczymy żadnej książki to z czytania przez święta nici. Regały szkolnej biblioteki świeciły pustkami, tak jak za komuny świeciły półki w sklepach. Wydawało się, że te książki, które zostały na półkach wyciągają do nas ręce w błagalnym geście i szepczą: ,,Proszę weź mnie, przeczytaj mnie..." Jak się pewnie domyślacie właśnie tak zaczęła się nasz przygoda z tą książką, okładka nas nie zachęciła- te białe smugi w tle odstraszały ludzi jak zapach slumsów w upalny letni dzień, a kobieta na okładce wyglądała za staro na te dwadzieścia cztery lata... Dopisek nad tytułem również nie wydaje się być zachęcający. (,,Mężczyznę życia poznaje się w najmniej spodziewanych okolicznościach") Na początku myślałyśmy, że to będzie kolejne romansidło gdzie uczennica zakochuje się w nauczycielu, a na końcu ,,i żyli długo i szczęśliwie"- na szczęście sama dedykacja rozwiała nasze wątpliwości ;)
Słyszałyśmy już: pierwsze śliwki robaczywki i pierwsze koty za płoty... ale co się stanie kiedy połączymy to w jedno zdanie? ☺

Zawsze przed napisaniem, własnej recenzji czytamy najpierw opinie innych, głównie po to, żeby móc się później do nich odwołać- ta książka jest dość "ostro" krytykowana przez  czytelników, ktoś zapytałby dlaczego. Chyba właśnie dlatego, że główna bohaterka jest postacią z krwi i kości, a nie kolejną lalką Barbie zupełnie nieświadomą swoich talentów ;-; ale jeszcze ciekawsze jest to, że większość osób nogujących tę książkę, to zagorzałe fanki Dotyku Julii i Zmierzchu...*powiało grozą*

Problematyka utworu nie jest jakoś szczególnie wyszukana; ot, co codzienne perypetie młodej nauczycielki. A przynajmniej tak myślałyśmy na początku, większość książek zawiera "jakieś-tam" ciekawe cytaty, ale tutaj jest ich pełno- nie ważne na jakiej stronie otworzycie i tak znajdziecie tam coś, co może opisywać wasze życie!
,,Usłyszałam za sobą głos i nawet nie będąc jurorem The Voice of Poland, miałam  niezachwianą pewność, że jego właścicielką jest wyjątkowo wredne stworzenie. Odwróciłam się, choć nie byłam na ,,tak" i wcale nie chciałam, żeby grała w mojej drużynie." (14 str.)
Główna bohaterka jest dość ciekawą i zarazem dość specyficzną osobą, a jej umiejętność ciskania ciętymi ripostami- my też tak chcemy! Jest strasznie wyrazistą postacią, większość głównych bohaterek stoi godzinę przed lustrem, są tak bardzo szlachetne i dobra jak... budyń- nie lubimy budyniu :P
 ,,- Ty piszesz, nie ja. I, na Boga, zmień to słownictwo. Jak myślisz, ile osób w kraju wie, co to jest akwaplan?
- Plan budowy basenu.
- Na prawdę? 
Dżizas... Uwierzyłby nawet wtedy, gdybym powiedziała mu, że to KOMBAJN DO ZBIERANIA KUR PO WIOSKACH."  (81 str.)
Ida chciała wydać nawet, własną książkę, ale usłyszała od wydawcy, że jest... za dobra. Tak, a z racji, że w tym kraju czyta tylko pięć osób, jej powieść była z góry skazana na niepowodzenie...
,,Jechałam tramwajem z pudełkiem po ciastkach. Innego nie znalazłam. Jakieś dziecko gapiło się na mnie, mniej więcej od trzeciego przystanku. A właściwie nie na mnie, ale na pudełko po ciastkach. Cały tramwaj gapił się z kolei na mnie z posępnym wyrazem twarzy. Że co niby?  Że dziecku nie chcę dać tego, co mam w pudełku? Miałam ochotę otworzyć je i wrzasnąć do smarkacza: Martwy żółwik! Proszę bardzo! SMACZNEGO!" (46 str.)
 Podczas gdy niektóre książki są tak sztywne, że można podciąć sobie nimi żyły ta ma w sobie coś czego od zawsze szukałyśmy.

Pomysł z szkolnym blogiem/forum też był ciekawy, jeszcze w żadnej książce nie spotkałyśmy się z czymś takim ;)
Przeczytanie strony 61 może poważnie zaszkodzić waszemu życiu, lub zdrowiu psychicznemu! Więc osoby o słabszych nerwach powinny ją ominąć xd  *wszyscy posiadający egzemplarz momentalnie otwierają na wspomnianej stronie*

A teraz przejdźmy do tego co nam się nie podobało.
*muzyczka budująca napięcie*
Wątek miłosny.  Zaskoczenie? Ani, trochę.
 ,,- Nie mam dziewczyny. A pani?- Oczy mu nagle zabłyszczały. Zupełnie niepotrzebnie.
- Ja też nie mam dziewczyny- odburknęłam. Co za idiotyczne pytanie!
- Nie o to pytam. Chłopaka. Czy ma pani chłopaka? 
- Kogo?- warknęłam.
- Chłopaka. To taki ktoś, z kim się chodzi za rękę, można się do niego przytulić..."
 (77 str.)

Pomimo, że Ida nie jest typową Mary sójką, a jedynie dziewczyną przeciętnej urody, miała aż czterech amantów (to chyba rekord- zazwyczaj główne bohaterki są osaczane tylko przez dwóch), w tym: dwóch uczniów i dwóch (obowiązkowo) nieziemsko przystojnych aktorów... Nie ma co- dziewczyna korzysta z życia ;)

Kolejną rzeczą, która działała na nas jak płachta na byka to: wyrazy pisane z CAPS LOCK'a, lub jak wolicie- po prostu DRUKOWANE.
No, dobra żeby było wam lepiej to zrozumieć... Wyobraźcie sobie wielką miskę pełną waszych ulubionych żelek- kuszą zapachem i wyglądem- z trudem powstrzymujecie się przed sięgnięciem po jedną, a potem następną. (Dla niekumatych: żelki to fabuła) A teraz wyobraźcie sobie, że ktoś dosypał do nich soli, całe mnóstwo. Będziecie je jeszcze jedli? (sól- to co nam się nie podobało :p )
Nie macie pojęcia jak to przeszkadza (a przynajmniej na początku, bo potem idzie się przyzwyczaić) kiedy co chwila pojawiają się KRZYKLIWE litery. Rozumiemy, że autorka chciała podkreślić wartość niektórych słów czy wyrażeń, ale prosimy nie kosztem oczu czytelnika ;-;
Bo my też NIENAWIDZIMY wstawać o siódmej i lądować na TURECKIM dywanie.
Momentami odnosiłyśmy wrażenie, że kiedy autorka pisała tą książkę siedziała na plaży pod palmą i popijała colę dietetyczną z Dionizosem...  Aczkolwiek nie było to złe, bo w sumie Pan. D był śmieszny ☺)

No, dobra teraz będzie kolejny przykład na jedzeniu, więc jeśli jeszcze nie zgłodnieliście to dla bezpieczeństwa, weźcie chipsy i colę. 
Ogólnie książka jest przepełniona sarkazmem, wyobraźcie sobie taki stos naleśników (Dla niekumatych: naleśniki to treść książki)  utopiony w syropie klonowym (sarkazm).
Tak, to schematowo wygląda :p
Nie wiemy, jak wy, ale nam strasznie zachciało się naleśników. Chyba sobie zrobimy, o ile nie puścimy kuchni z dymem- spaliłyśmy już budyń i przesoliłyśmy ciastka- z nami wszystko jest możliwe XD

Przyszedł czas na opinię końcową! Pewnie spodziewacie się czegoś w stylu: WOW! Książka jest super- polecamy! Musicie ją przeczytać, gdyż, ponieważ, bo jeśli tego nie zrobicie przyjdzie do was Mary Sue i.... was zje ;-;
Cóż, nasza opinia odbiega trochę od tej powyższej- Jeśli nie jesteś jakimś gburem spod Biedronki przeczytaj, a jeśli wolisz Mickiewicza to nie marnuj swojego cennego czasu.

Nasza ocenia: 7/10
Autor: Karina Bonowicz

Tytuł: Pierwsze koty robaczywki

Rok wydania: 2013
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Okładka: Cóż... Sama okładka niestety nie wydaje się być zachęcająca, aczkolwiek sama książka jest naprawdę fajna :v

Darmowy fragment książki: http://cyfroteka.pl/ebooki/Pierwsze_koty_robaczywki-ebook/p37278i94130#Darmowy-fragment

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Trochę nas tu nie było, ale tak to już bywa- chciałyśmy skopiować recenzję i ją usunęłyśmy ;-;
A co za tym idzie- musiałyśmy pisać ją od nowa... ☻
Jaki będzie następny post?
Może będzie to kolejna - nudna- recenzja, a może coś zupełnie innego? ;)
Pozdrawiamy!

8 komentarzy:

  1. Extra sarkazm. Pozdrawiam Pyrycjusza ;-)


    Anabella
    Ps.Też nie lubię budyniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. No kurczę, brzmi świetnie :D po takiej recenzji
    aż chce się czytać. Już polubiłam tą książkę, chodź nie
    miałam jej w ręku, to się nazywa magia recenzji :)
    pozdrawiam cieplutko myszko :*
    ayuna-chan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka zapowiada się interesująco :D Świetne recenzja!
    Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. O Waszych recenzjach można powiedzieć dużo, ale na pewno nie to, że są nudne. Chociaż gdyby wszystkie recenzje były na blogach tak nudne jak u Was, chyba nikt nie odchodziłby od komputera, bo mnie zwłaszcza te obrazowe porównania ubawiły i nie mogłam przestać się uśmiechać! :) (Taka prośba ode mnie przy okazji: piszcie częściej! :D)
    Okładka odstrasza, tytuł odstrasza, caps lock odstrasza, bo nie znoszę, gdy ktoś na mnie w ten sposób krzyczy. Ale lubię sarkazm. Sarkazm kusi. I co teraz?

    Books by Geek Girl

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech, jak zawsze brak powiadomienia o poście.
    No cóż, jakoś chyba muszę to przeboleć :c
    Jednak Wasza recenzja - cudo!
    Uwielbiam kiedy piszecie tak żartobliwie!
    Recenzja to nie może być suchy tekst, przez chwilę bałam się, że u was coś takiego znajdę. Na szczęście - Wasz humor nadal jest wśród żywych!
    Czekam z niecierpliwością na kolejną dawkę recenzji :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć!
    Nominowałam Was (o ile tak w ogóle można :d) do zrobienia takiego TOP posta :)
    TOP 8 (książkowych) ojców
    Więcej tutaj :)) -> http://osobisty8ksiezyc.blogspot.com/2016/06/top-8-ksiazkowych-ojcow.html
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nienawidze wielkich liter nawet jak jest ich malo. Niemniej ksiazka wydaje sie ciekawa. Szczegolnie ze lubie sarkastyczne bohaterki. Niepokoi mnie tylko ten watek milosny. Wydaje sie taki...nijaki. no ale coz sprobowac nie zaszkodzi
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
    biblioteka-feniksa.blogspot.com
    PS Ide zjesc nalesnika. Szkoda ze mam tylko 1 w lodowce :(

    OdpowiedzUsuń